niedziela, 20 października 2013

Zapuszczam!

Nie od dziś, minęło prawie 1,5 roku od ostatniego radykalnego cięcia, potem było tylko podcinanie końcówek. Ale wiem, że robiłam to źle i zaczynam nowy rozdział zapuszczania, tzw. zapuszczanie aktywne. Do tej pory było to raczej pozwalanie włosom na rośnięcie i już, ewentualnie reanimacje w efekcie wypadania garściami oraz olejowanie (dla zasady).
Tak to wyglądało w maju 2012:

Dziś jest tak:
Jak będzie ciąg dalszy? Się zobaczy :D  
Długość pasma kontrolnego na 20.10.2013 - 38 cm.
Cel: długość do paseczka od stanika (dobry punkt orientcyjny tylko pod warunkiem dobrze dobranego biustonosza, do czego zachęcam wszystkie jeszcze-nie-biusto-uświadomione czytelniczki)

Co w celu "aktywizacji" zapuszczania?
1 - wcierki: Joanna Kuracja Czarna Rzepa, domowy wywar z kozieradki, Jantar, Capitavit. Naprzemiennie (opakowanie do wykończenia, dopiero wtedy następna), z kilkudniowymi przerwami na oddech dla skóry.
2 - troska o wenętrze czyli pokrzywa, pyłek pszczeli i siemie lniane.  
3- dbanie o końcówki, żeby nie trzeba było podcinać co miesiąc. Czyli sera zabezpieczające - jedwabne, silikonowe, oleje i kremy oraz ochrona przed uszkodzeniami mechanicznymi.
4 - ograniczenie wypadania poprzez delikatne traktowanie włosów - raczej warkocz niż kucyk, czesanie tylko suchych za pomocą tangle teezer (znacznie mniej mi włosów wypada, kiedy się czeszę tą szczotką, w porównaniu do grzebienia czy zwyczajnej szczotki, nie wiem jak to działa ale działa... placebo?), nie macanie ich co chwila, nie olejowanie skalpu.

Na razie tyle. Tu najważniejsza jest systematyczność. Miewam z nią problemy, mam nadzieję że tym razem się uda.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz